Na początek pokażę Wam zdjęcie sprzed kilku lat z papaverowej pracowni. To było bardzo bardzo dawno temu, aż się łza w oku kręci na widok tego kącika, który już nie istnieje. Kolorowy bałagan takaninowo-odzieżowy, który znajdował się tuż nieopodal równoważył tą spokojną czerń. Parawan już dawno nie żyje, stolik stracił nogi i robi za podstawkę do drukarki... a fotele kurzyły się do niedawna w magazynie. Ale....

Kliknij aby powiększyć.

... ale przyszedł czas na to, aby jeden się przydał. Poznajecie różową tkaninę obiciową, która została wykorzystana w ostatniej torbie? Zakupiłam ją na dwa fotele, ale jeden różowy akcent jest naprawdę wystarczający. Fotel dzielnie pełni swą rolę przy drzwiach wyjściowych... zawsze mogę na nim usiąść i ubrać wygodnie gumowce. Tak tak, gumowce. Nikt się nie przesłyszał nie trzeba wracać wstecz. A więc ubieram moje gumowce i biorę obrożę, która zawsze leży w tym miejscu. Oczywiście w tym czasie mój kundelek dostaje ataku szczęścia, biega po domu i piszczy z radości. Lubi jak tu siadam, bo oznacza to przygotowania na spacer. Ja też lubię ten fotel, zdecydowanie bardziej niż w poprzedniej wersji. 

Kliknij aby powiększyć.   Kliknij aby powiększyć.  

Kto jeszcze posiada coś różowego w domu? Przyznać się proszę! W pracowni mamy wściekle różowy dozownik na mydło. Więcej różowych grzeszków nie pamiętam. Ale w nadchodzącym tygodniu postaram się przyznać do kolejnych kolorowych wpadek.